deutsch italiano

 


DENÍK AHA!

Z Prahy do Gdaňska za 42 dnů! Po trase římských kupců

 

 

PRAHA – Trasu dlouhou více než 800 kilometrů si naplánovala paní Miroslava Stroiňská (49). Chce zmapovat cestu římských kupců z počátku našeho letopočtu a z Prahy by ráda došla až na pobřeží Gdaňska. A to pěšky a za neuvěřitelných 42 dnů!

„Na toto téma jsem napsala diplomovou práci, a tak mě zajímalo, jak by taková trasa vypadala v praxi,“ svěřila se exkluzivně našemu deníku sympatická žena, která je původem z polské Poznani. Začala proto nejprve sbírat materiál a cvičit se v chůzi.

Do pěší turistiky se poprvé pustila před dvěma měsíci. „Nejdříve jsem si vyšla jen v sobotu, pak jen v neděli, pak jsem spojila oba dny,“ prozradila. Bez tréninku by si totiž na tak dlouhou cestu netroufla. (...)

Dnes ráno kolem páté hodiny její cesta začíná v pražských Vysočanech a první zastávka je v Mochově. Na poznávací výlet si vzala měsíc dovolené. „Když k tomu připočtu soboty a neděle, vychází zhruba 42 dnů, které mám na zdolání celé trasy,“ říká nevšední turistka. Zastávky naplánovala přesně v místech, kde sídlili původní osadníci české kotliny na přelomu tisíciletí. „Podle historických pramenů jsem zjistila, kde měli svá sídla. Našly se tam například hroby, vykopávky, římské vázy a podobně,“ prozradila Aha!

Už teď však odvážná žena ví, že všechna města nenavštíví. „Například z Prahy bych měla přijít nejprve do Tuklat a pak až do Mochova, ale to bych si cestu o dva dny prodloužila,“ vysvětluje nad mapou. „Stejné je to s městem Nepolisy, kde také měli římští kupci svou zastávku. Ani tam se nepodívám.“

Denně chce žena ujít  v průměru 20 až 30 kilometrů. „Někdy to bude 18 kilometrů, jindy 28, celkem asi 831,“ projela paní Stroiňská prstem trasu na mapě.

Pít bude čistou vodu a jíst, co se dá. „Housky, pečivo, ale určitě i minimálně jedno teplé jídlo denně.“ A spát chce v hotelích. „Ale překvapily mě ceny. Počítala jsem kolem 200 až 300 korun za nocleh a tady v Praze jsem zaplatila 650!“ Po cestě by prý také ráda oslovila místní obyvatele a popovídala si s nimi. Věří, že se od nich dozví něco více.

Deník Aha! bude nezvyklou pouť Miroslavy Stroiňské sledovat.

Naplánovaná trasa - celkem:  830,9 km
Miroslava Stroiňská na ní pracovala 3 měsíce a  vycházela přitom  z historických pramenů

● Z Prahy – Vysočan, přes Mochov, Poděbrady, Chlumec, Hradec Králové, Městec, do Hranic (celkem 149,5 km)
● pak do Wroclawi (celkem 131,3 km)
● do Kalisze (134,3 km)
● do Otloczynu (199,8 km)
● na Gdaňský výběžek – mezi Gdaňskem a městem Oliwa (216 km)

Autor: (dam)
Foto AHA!: Martin PŘIBYL

30.7.2006

 

Hradecké noviny

Žena z Polska šlape z Prahy na kraj světa

Hradec Králové - V úterý a včera se lidé na Hradecku mohli na silnicích setkat s 49letou Polkou, která putuje pěšky z Prahy do své domoviny a možná ještě dál. "Mám namířeno do Wroc-lavi, ale ráda bych se vydala ještě dál, třeba až do ruského Kaliningradu. Uvidíme, jak budou stačit síly, a taky peníze," řekla nám Miroslava Stroiňska z Poznaně. K pochodu ji inspirovala její diplomová práce věnovaná pražskému Josefovu a chuť projít někdejší kupeckou cestu. V neděli došla z Prahy do Sadské u Nymburka. V pondělí přespala v Kněžičkách na Chlumecku, odkud v úterý vyšla do Hradce Králové. Cestou z Nepolis do Stěžer ji kromě bolestí nohou potrápila žízeň. "Obchody i hospody byly zavřené, tak jsem sbírala jablka," řekla žena, která včera po noclehu v krajském městě vyrazila k České Skalici. Dnes vkročí na polské území.

Fotografie: Miroslava Stroiňska vyrazila po včerejším noclehu v Hradci k hranicím.

Fotografie: David Taneček

(čer)

Vyšlo v: Hradecké noviny - 3.8.2006

 

 

radio Merkury

 

Wędruje bursztynowym szlakiem

Kontuzja nogi spowodowała przerwę w marszu, ale wędrująca Szlakiem Burszynowym Mirosława Stroińska, nie poddaje się. Po kuracji w rodzinnym Poznaniu wróci wkrótce do Wrocławia, by kontynuować pieszą wyprawę.

Poznanianka wyruszyła 30 lipca z czeskiej Pragi. Pokonała już ponad 250 kilometrów, a przed nią jeszcze prawie trzy razy tyle. Po drodze wiele razy przemokła. Szukając historycznej trasy - nadrobiła też kilometrów. Wybiera drogi boczne - polne i leśne - takie, jakimi przed wiekami poruszali się kupcy. Mirosława Stroińska chciałaby pisać pracę magisterską na ten temat.

Zamierza dotrzeć na Wybrzeże Gdańskie, a - jeśli się uda - jeszcze dalej na Półwysep Sambijski w Rosji. Cała trasa to ponad 900 kilometrów. Dziennie pokonuje od 20 do 30 kilometrów, choć ostatnio - gdy z powodu powodzi na południu Polski trudno było o nocleg - w ciągu jednego dnia przeszła 50 kilometrów.

Pod koniec tygodnia poznanianka powinna dotrzeć do Kalisza. Marsz planuje zakończyć na początku września.

Magdalena Mańkowska, dodano: 2006-08-15 00:00

 

 

Dziennik Bałtycki

Powiat tczewski. Poznanianka na szlaku bursztynowym


 

Kiedy przemierza kolejne kilometry historycznego szlaku bursztynowego ludzie patrzą na nią z niedowierzaniem. Ma za sobą już kilkaset kilometrów wędrówki. W niedzielę dotarła do Tczewa, a dzisiaj wyrusza w kierunku Gdańska. Mowa o 49-letniej poznaniance, Mirosławie Stroińskiej. To jej pierwsza tak poważna piesza eskapada.

 

 

Do wyprawy przygotowywała się przez trzy miesiące. Dziennie w weekendy pokonywała średnio 20 km.
- Za cel swojej wyprawy wybrałam odnogę szlaku bursztynowego przebiegającą przez Pragę - mówi pani Mirosława. - Taki wybór jest podyktowany pewnym sentymentem, jakim darzę to miasto. Studiowałam tam zaocznie kulturoznawstwo. Szlak bursztynowy był pierwotnie tematem mojej pracy magisterskiej. Niestety, sytuacja rodzinna mocno mi się skomplikowała i musiałam go zmienić.
Na trasę swojej wędrówki z Pragi z Kotliny Czeskiej Mirosława Stroińska wyruszyła 30 lipca.
- Przygotowanie takiej trasy, to mrówcza praca - przyznaje pani Mirosława. - Po obronie pracy magisterskiej dostałam 30 dni urlopu. Aby zdążyć jeszcze "zaliczyć" Gdańsk udało mi się dostać jeszcze trzy dodatkowe dni. Ludzie zazwyczaj są przyjaźnie nastawieni. Pomagają przetrwać najtrudniejsze chwile.

Główny szlak bursztynowy w Cesarstwie Rzymskim stał się celem pieszej wyprawy 49-letniej poznanianki Mirosławy Stroińskiej. Kobieta przewędrowała już ponad 900 kilometrów tego historycznego traktu. We wtorek wyrusza z Tczewa i planuje dotrzeć do Pruszcza Gd.
- Najpierw miałam iść przez Skowarcz, ale jeszcze mam w pamięci wędrówkę „jedynką” w okolicy Torunia i nie chciałabym powtórki tamtego odcinka - mówi Mirosława Stroińska.
Jej wczorajsza wędrówka po terenie powiatu tczewskiego wiodła z Rudna, przez Międzyłęż, Mały Garc, Rybaki, Małą Słońcę, Gorzędziej, Bałdowo.
- W Tczewie zakończyłam wędrówkę koło wieży ciśnień - mówi pani Mirka.- Przemierzyłam około 26 kilometrów. Teraz marzę o kąpieli i noclegu.
Podczas ponadmiesięcznej wędrówki nie brakowało trudnych chwil. Takie przeżyła w okolicy Wrocławia, kiedy woda zalewała ulice.

- Najtrudniej było wówczas o nocleg - wspomina. - Zwichnęłam nogę. Musiałam na kilka dni przerwać marsz.
Niecodziennych wrażeń dostarczyła jej trasa wzdłuż wybrzeża na płw. Sambii.
- W dawnych czasach kupcy też wędrowali na północny kraniec Sambii - mówi Mirosława Stroińska. - Pewien odcinek trasy skracali sobie pokonując go drogą wodną przez zalew. Teraz jednak nie jest to możliwe ze względu na przebiegającą tam granicę. Przedzierałam się do drogi przez rozlewiska, chaszcze. To tam spotkałam „poławiaczy” bursztynu. Łowili jantar, tak jak ryby siatką. To było niesamowite przeżycie móc potrzymać w ręku świeżo wyłowione sporej wielkości bursztyny.
Dzisiaj pani Mirosława zdobędzie 1000 km podczas swojej wędrówki,. Przypadnie on kawałek za Pruszczem Gdańskim.

Dziennik Bałtycki - Krystyna Paszkowska, fot. Andrzej Połomski - 12.09.2006

 

 

Urzędniczka na bursztynowym szlaku

Fascynacja bursztynem, że 49-letnia Mirosława Stroińska z Poznania pokonała piechotą tysiąc kilometrów.

 

Siedząca na co dzień za biurkiem urzędniczka, przez ostatnie sześć tygodni podążała śladami celtyckich kupców. W wędrówce nie przeszkodziła jej nawet skręcona noga. Wyprawę rozpoczęła w Pradze. W końcu zawitała do Pruszcza Gdańskiego. – Zawsze fascynował mnie bursztyn – mówi pani Mirosława. – Moja praca magisterska miała traktować o części Bursztynowego Szlaku, zwanej celtycką. Zebrałam sporo materiałów i... napisałam na inny temat. Tą wyprawą spełniam swoje marzenia. W ostatnim stuleciu przed naszą erą, handlarze jantarem wyruszali z Aquileii, leżącej nad Morzem Adriatyckim. Podążali przez obecną Austrię, Czechy, Polskę do Sambii nad Bałtykiem. Idę ich śladami.

– Ze względu na skromne fundusze, marsz rozpoczęłam w lipcu w Pradze. Największym problemem był brak szczegółowych map i nieoznakowane drogi. Mimo, że przez trzy miesiące przygotowywałam notatki, często błądziłam, zbaczając z trasy. Zupełnie, jak dawni podróżnicy. Zaskoczyła mnie gościnność ludzi w mijanych miastach. Zaczepiali mnie i chętnie słuchali o celu podróży – opowiada o swej przygodzie.

Podróżniczka najmilej wspomina pobyt w Rosji. Wojsko pozwoliło jej przejść przez teren nadmorskiego poligonu, służąc wszelką pomocą. – To było niesamowite przeżycie – zapewnia Mirosława Stroińska. – Jeszcze większą przygodę przeżyłam, gdy dotarłam nad brzeg Bałtyku w obwodzie kaliningradzkim. Jedna z rodzin – poławiacze jantaru – pokazała mi swoje trofea. Trzymając okazałe bryły bursztynu w dłoniach, czułam się niewyobrażalnie szczęśliwa. Po to właśnie szłam. By poczuć prawdziwe piękno. Z wrażenia zapomniałam nawet zrobić zdjęcie. Z Kaliningradu autobusem wróciłam do Konarzewa-Opaleń w Polsce. Podążając odnogą Bursztynowego Szlaku wzdłuż Wisły, chciałam dotrzeć do Gdańska, a później do Starzyna. Niestety, straciłam pięć dni, gdyż leczyłam skręconą nogę. Podróż zakończę zatem w Trójmieście. To, co zobaczyłam wystarczy mi na długo. Nie zależało mi na zdobyciu "złota Bałtyku". Chciałam je tylko zobaczyć, dotknąć i poczuć.

Dziennik Bałtycki - Katarzyna Sikora -  2006-09-14

 

 

GŁOS WIELKOPOLSKI

  

 

Echo Miasta Poznań poniedziałek 25 września 2006

BURSZTYNOWA WĘDRÓWKA

Poznanianka Mirosława Stroińska przeszła na piechotę 1020 kilometrów z czeskiej Pragi do Gdańska śladem szlaku bursztynowego. Już dziś szuka chętnych do kolejnej wędrówki

Przemierzyła lasy i szosy, jak niegdyś kupcy idący bursztynowym szlakiem. Spełniła tym swoje marzenie. Pomysł zrodził się wiele lat temu. – Zawsze bardzo lubiłam bursztyn. Chciałam napisać pracę magisterską na temat szlaku bursztynowego. Jednak najpierw postanowiłam, że zbiorę niezbędne materiały i sama przejdę wytyczonym przez kupców szlakiem – opowiada nam Mirosława Stroińska.

– Niestety, nie udało się. Dlatego pracę na kulturoznawstwie obroniłam z tematu dotyczącego dzielnicy żydowskiej. Ale marzenie o wędrówce śladami bursztynu pozostało – mówi Stroińska. Choć jest pracownikiem biurowym, zawsze drzemała w niej chęć do podróży. W tym roku wiedziała już, że dostanie zgodę na dłuższy urlop. Zaczęła wszystko planować. – Musiałam przygotować dokładną trasę.

Długi dystans
Postanowiłam, że wędrówkę rozpocznę w Pradze. Na tyle pozwalały mi środki. Jasne, że wolałabym pójść od samej Aqvilei, ale to następnym razem – dodaje. Na dość szczegółowych mapach rysowała każdy odcinek swojej drogi.

– Nie było to łatwe, bo mapy są drogie. Jednak jakoś dałam radę: kopiowałam, ściągałam z Internetu, bardzo pomagali mi znajomi i przyjaciele – wyjaśnia. W sumie kilkadziesiąt kwadratów-map, wszędzie na fioletowo wyznaczona droga do celu. Wędrówkę rozpoczęła 30 lipca. Wtedy wyszła z Pragi. Pierwszego dnia przeszła aż 34,5 km, choć zaplanowanych było tylko 20 km. – Nigdzie nie było noclegu, musiałam iść tak długo, aż coś znalazłam – wspomina. Nogi bolały. Mimo że kilka miesięcy wcześniej starała się przygotować do przejścia tak długiego dystansu. – Starałam się iść wzdłuż wyznaczonej trasy, jednak nie zawsze było to możliwe. Czasem na drodze stawał las, innym razem w miejscu, gdzie miał stać most, wcale go nie było – opowiada. Zdarzało się, że musiała wędrować intuicyjnie. – Dochodzę do miejscowości, patrzę na mapę, atu zupełnie inna nazwa. Trzeba było wracać – mówi. Najpierw spalona słońcem, a później mokra od deszczu i zabłocona. – Jak weszłam do jednego pensjonatu, ludzie patrzyli na mnie jak na zjawisko – śmieje się poznanianka.
Bagaż doświadczeń
Raz przeżyła kryzys. – Szłam bardzo długo, była już późna noc, a w okolicy nie było żadnego hotelu, schroniska, pensjonatu. Dosłownie nic. Pustka. Po 14 godzinach marszu, o 5 rano doszłam wreszcie do jakiegoś hotelu – opowiada. W dodatku zwichnęłam nogę i musiałam wrócić do domu, by ją wykurować. Poza tym złamałam jedną ze swoich zasad: przejechałam 5 km samochodem. Ale wróciłam na szlak – mówi Mirosława Stroińska. Szła dalej z ciężkim plecakiem. – Śpiwór, karimata, spodnie, koszula, spódnica, bielizna – wymienia zawartość bagażu. Poszła nawet do rosyjskiej Sambii. Wojsko pozwoliło jej przejść przez nadmorski poligon.

Do Poznania z Gdańska wróciła 14 września o 2 w nocy.

– Teraz w listopadzie chciałabym przemierzyć 5 kilometrów, które przejechałam busem. Może ktoś chciałby zrobić to ze mną? – zachęca Stroińska. Poszukuje też
sponsorów, którzy pomogliby przejść dalsze odcinki szlaku. – Może jakiś student pójdzie ze mną i napisze na tej podstawie pracę magisterską ? – podpowiada podróżniczka.

 

 

Mirosława Stroińska właśnie w tych lnianych spodniach i koszuli przeszła odcinek
bursztynowego szlaku

Lidia Mamys, fot. M. Zakrzewski

 

 

Ciekawe. Polka na europejskim szlaku bursztynowym
Śladami kupców rzymskich

Zaczyna ożywać starożytny szlak wędrówek Rzymian po bałtyckie "złoto".

Jako pierwsza pieszą wędrówkę po tej unikatowej drodze handlowej zainaugurowała pani Mirosława Stroińska z Poznania. Przemierzyła już ponad 1000 km. Z Pragi - stolicy Czech - przez Wrocław, Kalisz, Toruń, Malbork doszła do Gdańska - światowej stolicy bursztynu. Odwiedziła równie naszą redakcję. Nawiązała kontakt z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Bursztynników.
- Bardzo ważna przy wyznaczaniu trasy wędrówki była dla mnie zgodność z dawnym szlakiem bursztynowym - opowiada pani Mirosława.

- Ciesz się ze swej wizyty w Gdańsku. Tutaj, po raz pierwszy podczas mojego marszu, otrzymałam w prezencie bursztyn...
Z Gdańska pani Mirosława pójdzie do Starzyna i do Elbląga. (K.N.)

Mirosława Stroińska przed Muzeum Bursztynu w Gdańsku. Wędruje jak starożytni Rzymianie - bursztynowym szlakiem. FOT. PRZEMYSŁAW ŚWIDERSKI

Dziennik Bałtycki - Kazimierz Netka -  2007-07-30

 

 

αmber.com.pl

czwartek, 02 sierpnia 2007

Pieszo Bursztynowym Szlakiem

Autor: Anna Sado

 

Dzień Bursztynu był początkiem tegorocznej pieszej wyprawy Mirosławy Stroińskiej Bursztynowym Szlakiem.


Swoją wędrówkę pani Mirosława rozpoczęła w ubiegłym roku w czeskiej Pradze i przewędrowała pieszo ponad 1000 kilometrów na trasie Praga - Kłodzko - Wrocław - Kalisz - Toruń - Kwidzyń - Filino (Sambia) - Mareza - Gdańsk. Jako że nie wszystkie odcinki na tej trasie udało jej się przebyć pieszo, postanowiła nadrobić te zaległości w tym roku. Swą wędrówkę rozpoczęła z Targu Węglowego podczas obchodów Dnia Bursztynu 28 lipca i miała do przejścia odcinki Gdańsk - Starzyno, Jelonki - Elbląg i Jordanów Śląski - Pustków Wilczkowski przed Wrocławiem. Do 1 sierpnia udało jej się nadrobić zaległości na terenie Polski – wczoraj po południu była w Ząbkowicach Śląskich, a dziś zmierza autobusem do Pragi, gdzie ma jeszcze do przebycia pieszo jeden krótki odcinek. Tam też ma zamiar spotkać się z przedstawicielami lokalnej gazety, która w ubiegłym roku relacjonowała jej wędrówkę. Jeśli wystarczy jej czasu, być może pójdzie jeszcze kilka kilometrów w kierunku Akwilei, choć odcinek Praga - Akwilea jest przewidziany na przyszły rok. A do tego czasu będą trwały gruntowne przygotowania do tej wyprawy, polegające przede wszystkim na zgromadzeniu w miarę dokładnych map – po ubiegłorocznej wędrówce to właśnie one okazały się największym problemem, ponieważ były zbyt niedokładne. Problemem są także ograniczone fundusze – sponsorzy mile widziani! Ponadto pani Mirosława ma zamiar nawiązać kontakt z placówkami muzealnymi na trasie jej marszu, aby te informowały okolicznych mieszkańców o jej planach, i w nadziei na większą przychylność z ich strony.
Mirosława Stroińska ma 50 lat i jest pierwszą kobietą, która podjęła wyzwanie przejścia Szlaku Bursztynowego z Sambii aż po Akwileę. W niedalekiej przyszłości planuje także przejście wybrzeżem bałtyckim. Od wielu lat jest zafascynowana tym tematem, a wędrówka jest spełnieniem jej życiowego marzenia. O swojej wędrówce udokumentowanej licznymi zdjęciami opowiadała w muzeach w Elblągu, Kaliszu i Poznaniu. Obecnie wystawę jej zdjęć wykonanych w ubiegłym roku na Bursztynowym Szlaku można oglądać w Warszawie w budynku KGP przy ulicy Domaniewskiej 36/38 do końca sierpnia br.
Podróżniczka wierzy w magiczną moc bursztynu – na drogę otrzymała bursztynowy amulet od Stowarzyszenia Bursztynników, którego sponsorem była firma Inkluzja Jacka Kocieniewskiego. I wygląda na to, że naprawdę złapała „bursztynowego bakcyla” – kiedy się dowiedziała, że Bursztynowy Kogut nie został dokończony podczas Dnia Bursztynu i kontynuacja wyklejania jest planowana podczas targów Ambermart, najpierw była nieco rozczarowana, a potem radośnie wykrzyknęła: „Muszę tam być!”
zdjęcie: Michał Kosior
 

 

Gazeta Wyborcza

Poznanianka maszeruje szlakiem bursztynowym

Mirosława Stroińska, która rok temu przeszła blisko 1200 km szlakiem bursztynowym, wróciła w piątek z kolejnego etapu wędrówki. Pokonała pieszo odcinki, których nie udało się jej przejść w ubiegłym roku.

Szlak bursztynowy prowadzi z włoskiej Akwilei przez Pragę nad wybrzeże Morza Bałtyckiego. Poznanianka Mirosława Stroińska ruszyła w ubiegłym roku na północny odcinek szlaku: z Pragi do Gdańska. Jednak wtedy trzech fragmentów historycznej trasy nie udało się przejść, głównie z powodu skrajnego zmęczenia lub koszmarnej pogody. Dlatego 50-letnia poznanianka postanowiła tego lata uzupełnić "brakujące" kilometry, a w przyszłym roku - wyruszyć z Pragi do Akwilei.
Jacek Łuczak: Gdzie Pani jest?
Mirosława Stroińska: Już w domu.
Jak to? Tak szybko?
- Bo i odcinki nie były długie: z Elbląga do miejscowości Jelonki, z Gdańska do Starzyna i z Pustkowa Wilczkowskiego do Jordanowa Śląskiego pod Wrocławiem. Wszystko trwało pięć dni z małymi przerwami.
I jak było?
- Początkowo fantastycznie, bo w Gdańsku na inauguracji Jarmarku św. Dominika spotkała mnie miła niespodzianka. Międzynarodowe Stowarzyszenie Bursztynników organizowało tam happening, którego symbolem był kogut. Happening polegał na oklejaniu tego koguta kawałkami bursztynu. Poproszono mnie, bym to święto rozpoczęła. Tego dnia otrzymałam też w prezencie pierwszy bursztyn na mojej trasie. Na pewno zaniosę go do Włoch.
Natomiast odcinek z Elbląga do Jelonek to był horror. "Powtórka z rozrywki" z ubiegłego roku. Musiałam iść szosą, krajową "jedynką". Cały czas padało, kilka razy musiałam się przebierać. Ludzie płacą ciężkie pieniądze za sporty ekstremalne, a wystarczy ich wysłać na tę szosę w deszczu. Kierowcy nie zwalniają, widząc pieszych. Dostałam nauczkę. Na następną wędrówkę wezmę składany parasol, bo płaszcz przeciwdeszczowy tak dobrze nie chroni podczas ulewy. Przyda się też mała suszarka, żeby wysuszyć buty, bo w mokrych skarpetkach szybko robią się odparzenia. Później było już nieco łatwiej. Dotarłam nawet do Pragi i tam też przeszłam odcinek w centrum miasta, który poprzednio przejechałam.
Natomiast do Poznania wracałam w nocy z młodzieżą jadącą na Woodstock. Dlatego podróżowałam na stojąco, jak za dawnych czasów.
Teraz, kiedy już pierwsza część szlaku w komplecie, przygotowuje się Pani do drugiego etapu z Pragi do Akwilei?
- Tak, mam nadzieję, że uda się to zrobić w przyszłym roku. To krótszy, ale trudniejszy odcinek, zarówno finansowo jak i geograficznie, bo to będzie droga przez góry. Jednak wiem, że Poznań mi pomoże. Wiceprezydent Maciej Frankiewicz obiecał pokryć część kosztów związanych z noclegami, a ja będę za to promować Poznań za granicą. Już udało mi się kupić bardzo dokładne mapy odcinka czeskiego do granicy z Austrią. Wyruszę, kiedy wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. I kiedy zrobię komisyjne ważenie plecaka, bo jest niemiłosiernie ciężki.
Rozmawiał Jacek Łuczak - 2007-08-03

 

 

GŁOS WIELKOPOLSKI

 

 

 

 

http://www2.polskieradio.pl/eo/dokument.aspx?iid=90831

 

 

 

 

 

 

 

http://wiadomosci.onet.pl/prasa/lepiej-byc-niz-miec/9z5nj

“Polonika” jest miesięcznikiem wydawanym w Austrii w języku polskim, publikuje również artykuły w języku niemieckim. Jest magazynem informacyjno – społecznym, służącym integracji Polonii z krajem zamieszkania. Zajmuje się przede wszystkim problematyką związaną z życiem 40-tysięcznej Polonii w Austrii, informuje zatem o wszystkich istotnych wydarzeniach dotyczących Polonii, Austrii i Polski.
 

 

Akwileja zdobyta
 

 

 

a także:

·         Gazeta Wyborcza we Wrocławiu

·         Gazeta Wrocławska

·         Gazeta Poznańska, Ziemia Kaliska

·         Tygodnik Nr 1

·         eŚwiatowid.pl Portal Kulturalny Warmii i Mazur

·         Muzeum Archeologiczne w Poznaniu

·         Echo Miasta: Poznań, Gdynia

·         Polska Biżuteria pb.info.pl (relacje z wyprawy)

·         Gazeta.pl Turystyka

·         wiadomości.onet.pl

 

oraz:

·         TVP Wrocław

·         TV Elbląg

·         dwie stacje telewizyjne Obwodu Kaliningradzkiego

·         TVP Gdańsk

·         Tok Fm

·         Telewizja WTK

·         Radio Gdańsk, Bursztynowe wr@szeni@,  program Włodzimierza Raszkiewicza

 
 
                Polish Woman on the Amber Route
 
 
 
 
 

www.bursztynowyszlak.com